. . . czyli lampy. Dwie. Mała i duża. Wykonane z drewna brzozowego. Na prawdę solidne,a jakie ciężkie, zwłaszcza ta duża. Nie jakiś tam plastik, czy pseudo metal. I do tego ten kształ podstawy...Kawał dobrej roboty stolarza. Lampy w mieszkaniu są dla mnie nieodzownym elementem. Może nawet mam ich za dużo, ale nie potrafię się oprzeć urokowi i ciepłemu klimatowi jaki dają, zwłaszcza w długie zimowe wieczory.
W tle widać ramki i sekretarzyk. Ramki zaprezentuję w niedługim czasie, muszę tylko zdjęcia zrobić i mam nadzieję, że to znów nie będzie czekać miesiąc :) a sekretarzyk, jak widać jeszcze nie skończony (brak m.in. uchytów do szufladek i blat nie zamocowany,czego na szczęście nie widzicie;) ale już też na finiszu. Wciąż jeszcze poszukuję odpowiednich uchwytów. No i moje piękne francuskie fotele ale na to też przyjdzie czas... Cierpliwości:)
Wspaniałe dodatki :-)
OdpowiedzUsuńAleż pieknie,jestem zachwycona,niebanalny styl,ja również kocham lampy,do tego stopnia,że wykręciłam żarówkę z górnego światła bo go nienawidzę.Cudowna ta lampa!A perłowy komplecik z posta-wstecznego;-) ŚLICZNY!
OdpowiedzUsuńWpadnij,zapraszam na Candy;)
Pozdrawiam Ania